Strona główna 9 Wydania Internetowe 9 2021 9 EKOFEMINIZM – gdzie przecinają się płeć i zmiany klimatu.

EKOFEMINIZM – gdzie przecinają się płeć i zmiany klimatu.

utworzone przez | cze 27, 2021 | 2021, Nauka i edukacja

Ekofeminizm to ruch, który łączy dwie bliskie mojemu sercu kwestie: prawa kobiet i środowisko. Uważam, że pozwoli nam on lepiej zrozumieć zakres problemów klimatycznych, z którymi się borykamy. Ich przyczyną są głównie działania człowieka związane z rozwojem technologicznym, konsumpcjonizmem i wyzyskiem zasobów naturalnych. Jak problemy te „tłumaczy” ekofeminizm? O pomoc w odpowiedzi na to pytanie poprosiłam naukowczynie oraz naukowców Uniwersytetu Gdańskiego. Nie wszyscy czują się ekofeministkami i ekofeministami, ale większość z nich twierdzi, że na niektóre działania naprawcze dla Ziemi jest już niestety za późno…

CO DOKŁADNIE EKOLOGIA MA WSPÓLNEGO Z FEMINIZMEM?

Wbrew pozorom to nie jest proste pytanie. Liczba odłamów i nurtów każdego z tych pojęć sprawia, że trudno zamknąć je w jasne do wytłumaczenia ramy w kontekście ekofeminizmu. – Te dwa określenia dobrze jest połączyć w ideę troski i opiekuńczości. Chociaż moim zdaniem to wciąż za mało – uważa dr Barbara Kijewska z Zakładu Polityk Publicznych i Administracji Uniwersytetu Gdańskiego. – Koneksja feminizmu i ekologii wiąże się w pewnym stopniu z potrzebą dbałości o życie, z urodzajem przyrody. Jeśli chodzi o ekologię, przychodzi nam na myśl wciąż odradzająca się Ziemia. Nie zapominajmy jednak, że aby się ona odradzała, musi być zdrowa. Niestety, sprawiamy, że Ziemia choruje. Już od dawna wiemy, iż możliwość regeneracji i rozrodczość Ziemi są ograniczane i kontrolowane. Najbardziej zagraża jej nadmierna ekspansja przemysłu. Na drugim biegunie mamy feminizm. Chodzi tu głównie o kobiety. Również w ich przypadku decyzje przez lata podejmowali inni. Mężczyźni. Tak po prostu było. Oni zaś demonstrowali silne przywiązanie do waloryzowania natury; wartości Ziemi i wartości kobiet – tłumaczy dr Kijewska. W naszej świadomości feminizm i ekologia funkcjonują jako odrębne nurty ideologiczne, zajmujące się dwoma różnymi problemami. Feminizm skupia się na kobietach, pokazuje nierówności, które występują pomiędzy płciami, i swoim przesłaniem oraz działaniami dąży do poprawy sytuacji kobiet w społeczeństwie. Natomiast ekologia skupia się na sprawach związanych z dbaniem o naturę, chronieniem jej, głównie przed degradacją środowiska naturalnego1.

Ekologia to dziedzina biologii, która bada zależności pomiędzy organizmami a otaczającym je środowiskiem – wyjaśnia dr Monika Bokiniec z Zakładu Estetyki i Filozofii Kultury Uniwersytetu Gdańskiego. – Dlatego wolę używać słowa „ekologizm” w rozumieniu takiego myślenia o świecie, w którym przyrodę uznaje się za centralną i samoistną wartość. Należy ją aktywnie chronić niezależnie od tego, jaką wartość fundamentalną przedstawia dla człowieka. Tym samym główny łącznik pomiędzy ekologizmem a feminizmem stanowi, moim zdaniem, patriarchat, czyli taka organizacja życia społecznego, w której mężczyźni, ich prawa, możliwości i perspektywy są uprzywilejowane w stosunku do praw, możliwości i perspektyw kobiet. Dlaczego stanowi on łącznik? Już tłumaczę. Postawą, którą odrzuca ekologizm, jest antropocentryzm (anthropos = człowiek). Stawia on ludzi, ich perspektywę i potrzeby w centrum świata. Rozwój cywilizacji i techniki, który wypływa z tych potrzeb, nie liczy się zupełnie z zagrożeniem dla środowiska naturalnego. Wiąże się wręcz z jego nieograniczoną eksploatacją. Feminizm z kolei skupia się na odrzuceniu androcentryzmu (aner = mężczyzna) znajdującego swój społeczny wyraz we wspomnianym wcześniej patriarchacie. Biorąc to wszystko pod uwagę, ekofeminizm zauważa, że antropocentryzm to w istocie androcentryzm. Stanowi on bowiem uniwersalizację męskiej perspektywy. Tym samym główny problem dla kobiet i przyrody wypływa z tego samego źródła. Rodzi on jasny postulat. Taki, że działania na rzecz polepszenia sytuacji kobiet powinny być powiązane z działaniami na rzecz ochrony środowiska. W patriarchalnym społeczeństwie ziemia, kobiety i zwierzęta podlegają tej samej logice; jako przedmiot posiadania i narzędzia pracy. Oczywiście to wszystko stopniowo ulega zmianie, wydaje się jednak, że problem w niektórych rejonach świata wciąż jest aktualny – wyjaśnia dr Bokiniec.

Dlaczego tych dwóch pojęć nie rozpatrywać oddzielnie? Dla wielu osób połączenie ich daje silniejszy przekaz. Ponadto nie da się ukryć, że mężczyźni wśród wyznawców tego nurtu są w mniejszości. To głównie dzięki kobietom powstają ekofeministyczne wspólnoty, stowarzyszenia, fundacje, które skutecznie wpływają na zmianę myślenia. Pokazują, jak dbać o środowisko, i tłumaczą, dlaczego styl życia, do którego jesteśmy przyzwyczajeni, powinien ulec zmianie – dla dobra naszego przyszłego istnienia na Ziemi. Z drugiej strony organizacje te walczą o decyzyjność kobiet, o to, by również one mogły mieć wpływ na los przyrody. Dzisiaj wiele badań pokazuje, że ponieważ kobiety są wrażliwsze na potrzeby natury, powinny na równi z mężczyznami decydować o sprawach z nią związanych. Zarówno na gruncie ściśle politycznym i gospodarczym, jak i deweloperskim. Ekofeminizm porusza bowiem kwestie relacji kobiet ze środowiskiem oraz konieczności wpływu na otaczający je świat.

ISTOTA EKOFEMINIZMU

– Istota ekofeminizmu jako wizja harmonijnego świata, wolnego od dyskryminacji płciowej, rasowej, społecznej czy gatunkowej, powinna być bliska każdemu, kto serio traktuje zagrożenia związane z kryzysem klimatycznym – mówi dr hab. Michał Jaśkiewicz z Pracowni Psychologii Środowiskowej i Relacji Międzygrupowych w Instytucie Psychologii Uniwersytetu Gdańskiego. – Jesteśmy częścią złożonych systemów, w których potrzebnych zmian nie da się osiągnąć w oderwaniu od innych. Sensowna adaptacja i przeciwdziałanie kryzysowi klimatycznemu wymagają przewartościowania myślenia o całości naszych relacji ze światem: stosunku do rzeczy materialnych, innych ludzi i przyrody. Co więcej, można powiedzieć, że kryzys klimatyczny jest częścią tego samego systemu dominacji i opresji, który odpowiada także za ogromne nierówności ekonomiczne czy właśnie dyskryminację ze względu na rasę i płeć.

Samo pojęcie „ekofeminizm” pojawiło się w 1974 roku. Użyła go na kartach swojej książki Le feminisme ou la mort francuska pisarka Franҫoise d’Eaubonne, która zaobserwowała związek pomiędzy przemocą wobec kobiet a przemocą wobec przyrody, wynikający z męskiej dominacji. Franҫoise d’Eaubonne potępiała kapitalizm jako ostateczny etap patriarchatu. To ona jako jedna z pierwszych pisała o katastrofie ekologicznej spowodowanej eksploatacją złóż naturalnych naszej planety oraz globalnym wzrostem populacji. Wierzyła, że w walce o przyszłość Ziemi to kobiety odegrają ogromną rolę2.

Myślenie ekofeministyczne ewoluowało z biegiem lat. W latach 90. XX wieku pojawiła się koncepcja feministycznej ekologii politycznej. Wyznawczynią tego nurtu była m.in. Vandana Shiva, aktywistka społeczna, publicystka i filozofka z Indii. Twierdziła ona, że to działania wielkich korporacji oraz agend międzynarodowych są odpowiedzialne za pogarszającą się sytuację społeczno-ekonomiczną w krajach globalnego Południa, która dotyka głównie kobiety, dzieci i osoby starsze. To oni najbardziej narażeni są tam na ubóstwo i to oni mają najbardziej utrudniony dostęp do zasobów naturalnych Ziemi, które są przecież niezbędne do życia3. Co ciekawe, to kobiety ze społeczności już dotkniętych skutkami zmian klimatu stają się często lokalnymi prekursorkami innowacyjnych rozwiązań w ochronie środowiska. Zmusza je do tego konieczność radzenia sobie w trudnych warunkach. Nie zdajemy sobie nawet sprawy, jak skrajnie inny od naszego jest rytm życia mieszkańców w niewielkich wioskach z krajów Trzeciego Świata. W przypadku kobiet wyznacza go m.in. zaopatrywanie całej rodziny w wodę. Kobiety zaraz po przebudzeniu zabierają na swoje plecy małe dzieci, kanistry, wiadra, puszki i idą kilka kilometrów do najbliższego ujęcia wody, aby po powrocie móc przygotować śniadanie. Gotują skromne potrawy, a potem w wodzie, która pozostanie, myją swoje dzieci. Następnie przychodzi pora obiadu i znowu kobiety pokonują kilkanaście kilometrów tam i z powrotem, aby przygotować kolejny posiłek dla rodziny. W taką samą drogę wyruszają przed kolacją4. Zdobywanie wody to dla nich pełnoetatowe zajęcie. W przypadku klęsk żywiołowych, takich jak susza lub powodzie, kobiety muszą pracować jeszcze ciężej. Często oznacza to, że dziewczęta opuszczają szkołę, aby pomóc matkom. Sytuację tę odmienić może inwestowanie w edukację kobiet i dziewcząt. Co ciekawe, największe zużycie wody słodkiej na Ziemi przypada na uprawę roślin na paszę. Przemysłowa hodowla zwierząt odpowiada również za utratę bioróżnorodności. Dowodzi tego chociażby raport WWF Living Planet Report 2016 na lata 1970–2012. Przeczytamy w nim, że liczebność populacji kręgowców spadła w tych latach o 58%. Dzisiaj zwierzęta dzikie to zaledwie 3–4% wszystkich kręgowców na świecie, a hodowlane – aż 67%. Pozostałe 30% to ludzie5. – Katastrofa klimatyczna w bardzo nierównym stopniu dotyka ludzi mieszkających na naszej planecie – mówi dr Monika Żółkoś z Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Gdańskiego. – Najsilniej doświadczają jej kraje, które nie są beneficjentami tego systemu. To nie są kraje hiperkonsumpcji, a to one właśnie mierzą się z ekstremalnymi zjawiskami pogodowymi, wojnami klimatycznymi. Jak wskazują statystyki, ciężar ten biorą na siebie przede wszystkim kobiety żyjące w krajach, które już doświadczają niepokojących zmian klimatycznych.

Również prof. Ewa Bińczyk, wykładowczyni Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, w swojej książce pt. Epoka człowieka. Retoryka i marazm antropocenu, wyjaśnia katastrofę klimatyczną z perspektywy płci, m.in. na podstawie badań empirycznych dr Barbary Kijewskiej z Uniwersytetu Gdańskiego. Świadczą one o tym, że bolesne skutki katastrof ekologicznych dotykają czternaście razy częściej kobiety i dzieci niż mężczyzn. Fakt ten w zestawieniu z tym, iż w publicznej debacie wciąż brak wystarczającej reprezentacji kobiet, jest bardzo smutny. Barbara Kijewska w tekście “Gender, Environment and Climate Change” (Płeć, środowisko i zmiana klimatyczna) pisze, że pośród uczestników konferencji paryskiej ONZ w 2015 roku było tylko 35% kobiet. Tymczasem ambitny cel, który został tam wyznaczony, czyli utrzymanie ocieplenia Ziemi na poziomie 1,5° Celsjusza, nie zostanie osiągnięty bez zaangażowania wszystkich rządów. Dopiero wspólnie, korzystając z wzajemnych doświadczeń, wiedzy i umiejętności, będziemy w stanie sprostać temu wyzwaniu. Kobiety i mężczyźni.

– Kobiety są bardzo nastawione na troskę i tak zwane bezpieczeństwo żywieniowe. Tu warto podkreślić, że jeśli mówimy o rozwoju i genezie ekofeminizmu, to pamiętajmy, że on się wziął z troski o zdrową żywność, z chęci uniknięcia głodu i chorób. Kobiety znacznie częściej walczyły o wzrost bezpieczeństwa w ciężkich warunkach niż o prawa wyborcze – wyjaśnia dr Barbara Kijewska. Badaczka podkreśla też, że zwiększa się liczba kobiet w instytucjach i ośrodkach badawczych, które przyczyniają się do wprowadzenia rozwiązań mogących pomóc w ratowaniu trudnej sytuacji planety. Za tym powinien iść wzrost liczby kobiet w instytucjach politycznych podejmujących trudne decyzje związane z przystosowaniem się do coraz trudniejszej sytuacji klimatycznej. – Ruch feministyczny nie tylko krytykuje kapitalizm, pokazując, w jakim stopniu koszty obecnego systemu polityczno-gospodarczego ponoszone są przez kobiety, ale też promuje swego rodzaju kontrwartości, takie jak choćby idea opieki/dbałości (ang. care) – twierdzi dr Piotr Kowzan z Zakładu Dydaktyki i Andragogiki Instytutu Pedagogiki Uniwersytetu Gdańskiego. – W rezultacie polityczki wywodzące się z tego ruchu stają się ciekawymi przywódczyniami w czasach piętrzących się kryzysów. Media szufladkują tę dbałość o życie jako sprzątanie po mężczyznach, ale na tę zmianę można równie dobrze patrzeć jak na zmianę pokoleniową. Tak czy siak, perspektywa katastrofy klimatycznej jest coraz krótsza, więc jeżeli będziemy „zaopiekowani”, to będziemy mniej zestresowani i może – jako mężczyźni – będziemy śmielej majsterkować, żeby przetrwać.

DLACZEGO EKOFEMINIZM?

– Wydaje mi się, że najważniejszą wartością jest fakt, że ekofeminizm proponuje rozwijanie języka, którym się posługujemy. Wbrew pozorom to jedna z absolutnie kluczowych spraw – mówi dr Monika Żółkoś. – Jeżeli przyjrzymy się pracy najważniejszych ekofeministek, to zobaczymy, że one proponują odejście od tego, co indywidualne, na rzecz tego, co wspólnotowe. Stworzenie nowej formuły wspólnoty, która będzie obejmowała zarówno ludzi, jak i istoty pozaludzkie – opowiada dr Żółkoś.

Jak wytłumaczyć, że problematyka płci to również klucz do zrozumienia kryzysu klimatycznego? – Po pierwsze, tak jak to już podkreślano, wiele wskazuje na to, że to kobiety i dzieci w krajach rozwijających się najszybciej doświadczą jego skutków – twierdzi dr hab. Michał Jaśkiewicz. – To nie będzie sprawiedliwe uderzenie, najbardziej zostaną na początku pokrzywdzone grupy najsłabsze z miejsc, które nie zbudowały jeszcze swojego bogactwa na eksploatacji paliw kopalnych. Po drugie, na skraj przepaści doprowadzają nas męska sprawczość i kontrola, które w aktualnym systemie ekonomicznym oznaczają podporządkowywanie sobie innych oraz świata przyrodniczego dla realizacji indywidualnych zysków. Tymczasem my potrzebujemy akcentowanej przez ekofeminizm wspólnotowości. Po trzecie, prawa kobiet, w tym prawa reprodukcyjne, i edukacja kobiet dają szansę na zmniejszenie dzietności, a tym samym na zmniejszenie populacji w sposób względnie stopniowy i przewidywalny. Nie zaś w wyniku wojen, głodu albo rywalizacji (zbyt dużej liczby ludzi na planecie) o zasoby, które się kurczą.

Ekofeministki i ekofeminiści wierzą, że sposób myślenia, który prowadzi do przemocy ze względu na płeć i do ucisku kobiet, prowadzi też do rasizmu, koloryzmu, seksizmu, homofobii i niszczenia środowiska. Jak to zmienić? – Wymagałoby to, mówiąc językiem nauk społecznych, spisania na nowo „umowy społecznej”, w której reguły kapitalistycznej rywalizacji i konkurencyjności zostałyby zastąpione regułą sympatii do wszelkiej formy życia – uważa dr Magdalena Gajewska z Zakładu Socjologii Życia Codziennego Uniwersytetu Gdańskiego. – Odczuwanie i okazywanie troski życiu możemy obserwować w okresie dzieciństwa. Zachowanie i pielęgnowanie tej cechy w naszych społeczeństwach pomogłob nam przetrwać jako gatunkowi, ponieważ jesteśmy częścią jednego ekosystemu. Miejsce dla człowieka w tym układzie istnieje o tyle, o ile pozostaje on w równowadze. Ludzkość jako gatunek jest epizodem w historii Ziemi i jeśli chcemy, by wybrzmiał on do swego naturalnego kresu, musimy zredefiniować koncepcję naszego miejsca w świecie i dostosować nasze praktyki do potrzeb całego globu. To trudne i syzyfowe zadanie. Ekofeminizm z jednej strony jest rewolucyjny, a z drugiej ma w sobie coś konserwatywnego, ponieważ próbuje zachować świat przyrody takim, jakim go znamy – mówi dr Gajewska.

JAK UCZYĆ EKOFEMINISTYCZNIE?

Kryzys związany z COVID-19 wywołał efekt domina, ujawniając nieodłączne wady naszych obecnych systemów rozwoju. Być może zmiana punktu widzenia przedstawiana przez ekofeminizm może być kluczem do prawdziwie zrównoważonego, społecznego postępu. – Myślę, że idea zrównoważonego rozwoju jest już reliktem dwudziestego wieku i sam rozwój stoi pod znakiem zapytania – uważa dr Piotr Kowzan. – Na poziomie indywidualnym nie jesteśmy może w stanie wesprzeć innowacji w energetyce, bo to jest wyścig specjalistów z czasem. Jednak na poziomie miast, dzielnic, sąsiedztwa jesteśmy w stanie ćwiczyć współpracę, budując względną niezależność i lokalną odporność na przyszłe niedostatki. Niewątpliwie pomóc w tym może edukacja nastawiona na wspólnotowość, która mocno wrosła w ideę tego nurtu.

– Ekofeminizm proponuje prawdziwie równościową edukację, której fundamentem jest odpowiedzialność za świat pozaludzki – wyjaśnia dr Żółkoś. – Już z tego powodu decyzyjność kobiet w obszarze politycznym i gospodarczym powinna być większa. Zwłaszcza że nie odpowiemy na wyzwanie klimatyczne, funkcjonując jako społeczeństwa w formule drapieżnego kapitalizmu. Jak wskazują badacze i badaczki reprezentujący nurt ekonomii ekologicznej, to właśnie traktowanie natury jako naszej własności, jako dobra, które możemy dowolnie eksploatować, doprowadziło do kryzysowej sytuacji, w której się obecnie znajdujemy. Zmian klimatycznych już nie zatrzymamy, ale możemy je spowolnić lub – to optymistyczny scenariusz – osłabić. Wszędzie, gdzie będziemy edukować ekofeministycznie, postawimy mały krok ku globalnym zmianom – podkreśla dr Żółkoś.

Jak wykonać to w praktyce? – Widzę dwa największe wyzwania, które jednocześnie mogą stanowić kierunek działań edukacyjnych – mówi dr Bokiniec. – Pierwszym z nich będą klarowne informacje o tym, co można robić, żeby poprawić obecną chaotyczną sytuację. Ludzie są często zniechęceni sprzecznymi nakazami. Jednego dnia dowiadują się, że powinni zrezygnować z plastikowych toreb na rzecz bawełnianych. Zaopatrują się w nie z poczuciem, że robią coś dobrego. Następnego dnia słyszą, że torby bawełniane nie są jednak ekologiczne. W konsekwencji przestają się tym interesować, wracając do tego, co jest dla nich najwygodniejsze. Tym samym często szkodliwe dla środowiska. Nie pomaga również fakt, że często nie wiemy, co dzieje się z segregowanymi śmieciami, ani świadomość, że napis „eco” na droższym kosmetyku może być jedynie formą reklamy. Drugim wyzwaniem będzie przekonanie ludzi, że ich działania mogą mieć znaczenie. Ludzie często mają poczucie niesprawiedliwego obciążania ich odpowiedzialnością, przy jednoczesnym całkowitym braku pociągania do odpowiedzialności korporacji i elit politycznych odpowiadających za kryzys klimatyczny. Przyznaję, że sama mam z tym problem… Może warto zadać sobie pytanie, co podlega mojej kontroli, a co nie? Jakim człowiekiem chcę być? Mogę w swojej praktyce edukacyjnej rozpowszechniać wiedzę i wskazywać wartości. Mogę w tym duchu wychowywać swoje dzieci. Mogę pisać bloga, na którym będę się dzielić wiedzą i przemyśleniami. Mogę ograniczać i segregować śmieci. Mogę głosować na przedstawicieli politycznych, których wartości są zgodne z moimi. Mogę nie strzelać fajerwerkami. Mogę nie jeść mięsa, chociaż nie mogę go odmówić moim zwierzętom. Mogę na spacerze w lesie pozbierać śmieci. Mogę wszędzie, gdzie jest to możliwe, używać produktów wielorazowych. Mogę kupować jedynie rzeczy potrzebne. Mogę chodzić na protesty i głośno wyrażać swoje stanowisko w kwestii praw kobiet. Mogę stosować bojkot konsumencki w stosunku do firm, które niszczą środowisko i źle traktują kobiety. Mogę konsekwentnie używać feminatywów. Mimo wszystko polecę raz w roku samolotem na wakacje i będę jeździć samochodem. Innymi słowy: mogę być zmianą, którą chcę zobaczyć w świecie, ale mogę też być zmianą niedoskonałą. Świat nie potrzebuje kilku doskonałych ekofeministek. Wystarczy wiele niedoskonałych – opowiada dr Bokiniec.

Nasze społeczeństwo się zmienia, ale wiele zależy od nas samych i od środowiska, w którym przebywamy. Zmiany, których my doświadczamy i których się uczymy, być może będą naturalne dopiero dla naszych dzieci. Jednym z elementów towarzyszących m.in. ekofeminizmowi jest minimalizm. – Spotykam coraz więcej osób, zwłaszcza z młodego pokolenia, które praktykują minimalizm i przekazują wiedzę o nim innym – mówi dr Gajewska. – Ci ludzie wybierają życie w naturze, które często wiąże się z ciężką pracą w permakulturze. To bliskość natury daje im poczucie bezpieczeństwa, a nie system kapitalistyczny, który zmusza większość nas do bezsensownej, kompulsywnej konsumpcji. Walcząc o dobra jako coś, co pozwala nam przetrwać w świecie kapitalizmu, stajemy się wylęknieni i agresywni. Nie mamy przestrzeni na to, by być i doświadczać życia, tymczasem oni (chociaż nic nie mają) mają nie tylko przestrzeń, by być sobą, ale by troszczyć się o świat.

EKOFEMINIZM NA UCZELNIACH

Idea ekofeminizmu coraz częściej pojawia się na uczelniach. – Z perspektywy nauk społecznych relacja z ruchami społecznymi jest obopólnie korzystna, ponieważ ruchy są zwykle laboratoriami, w których próbuje się dokonać niemożliwego, więc to się wspaniale bada. Wyzwaniem jest branie pod uwagę nie-ludzkich mieszkańców planety czy okolicy. I tu sama perspektywa nauk społecznych bywa za krótka, gdyż trzeba uwzględnić na przykład las, owady i przepływy wody, możliwość miejskiej infrastruktury oraz ograniczenia prawne. Na ogół, żeby coś dobrze zbadać, to trzeba się w to zaangażować, cieszyć się wynikami i bawić w trakcie żmudnej części badań. Pojedynczy naukowcy i naukowczynie mają różne napędy. Nie wykluczam, że niektórych oprócz kawy napędza też idea ekofeminizmu – żartuje dr Kowzan.

– O przesłaniach ekofeministycznych mówię nie tylko na filozofii – opowiada z kolei dr Bokiniec. – Muszę przyznać jednak, że właśnie te zajęcia pozwalają rozmawiać o głębokich założeniach filozoficznych ekofeminizmu i sporach filozoficznych wewnątrz nurtu. Takich jak spór o esencjalizm czy kwestia racjonalizmu w ekofeminizmie. Każdy okruch wiedzy, który udaje się w ten sposób przekazać, ma dla mnie znaczenie.

Nauczanie zagadnień ekofeministycznych pokazuje, jak przełamać zamknięcie humanistyki w kręgu ludzkich problemów. – Jestem przekonana, że humanistyka skupiona tylko na podmiocie ludzkim jest dziś nie do utrzymania – mówi dr Żółkoś. – Obecnie zmienia się cały paradygmat badawczy, współczesna humanistyka przesuwa się w stronę refleksji środowiskowej. W jej ramach zaczynamy zajmować się dziełami sztuki, utworami literackimi, filmami, spektaklami, różnego rodzaju działaniami symbolicznymi, które pokazują człowieka w relacji do tego, co pozaludzkie: zwierząt, roślin, zjawisk atmosferycznych. Zaczynamy zdawać sobie sprawę z tego, że to, kim jesteśmy, nie wynika jedynie z relacji ludzko–ludzkich. Zaczynamy dostrzegać i wyciągać wnioski z rozpoznania, że jesteśmy częścią większej całości. Na Uniwersytecie Gdańskim pracuje całe grono badaczek i badaczy, którzy zajmują się humanistyką środowiskową, by wymienić chociażby profesor Aleksandrę Ubertowską, autorkę ważnej książki Historie bioniczne. Pomiędzy estetyką a geotraumą. Obecność refleksji ekofeministycznej na uniwersytecie widzę jako szkołę krytycznego myślenia. Najpierw należy zakwestionować pewne utarte schematy, oparte na stereotypach, a potem wprowadzić pytania i dyskursy humanistyki środowiskowej. Wyobrażam sobie studia filologiczne, na których pojawia się przedmiot humanistyka wobec katastrofy klimatycznej. Sceptykom, którym ta propozycja wyda się zbyt doraźna czy publicystyczna, odpowiadam: humanistyka pomijająca problemy wynikające ze zmian klimatu może wydać się młodym ludziom nauką anachroniczną, nieaktualną, ślepą na ich problemy.

Trudno się z tym nie zgodzić, patrząc na to, co działo się 24 września w Polsce i na całym świecie. Podczas Młodzieżowego Strajku Klimatycznego, który jest częścią globalnej inicjatywy Fridays for Future, młodzi ludzie postulowali, że kryzys klimatyczny to kryzys praw człowieka i kryzys wspólnoty. Razem pokazywali, jak ważna jest dla nich własna przyszłość, protestując przeciw bierności polityków w obliczu katastrofy klimatycznej.

– Dzisiaj uniwersytety, łącznie z Uniwersytetem Gdańskim, przyjmują agendę zrównoważonego rozwoju – mówi dr Barbara Kijewska. – Te zagadnienia popularyzowane są przez dydaktyków i badaczy. Jeśli chodzi o edukację związaną z ekofeminizmem, jestem sceptyczna… Moim zdaniem czas na nią już minął. Nie przyjmujemy strategii określających, w jaki sposób samorządy powinny przygotować się do nadchodzących zmian klimatycznych, nie zmieniliśmy sposobu budowania miast, cały czas pozwalamy sobie na wycinanie drzew. Obawiam się również, że część firm, które mówią o zrównoważonym rozwoju i chwalą się dbałością o zasoby klimatyczne w swoich działaniach, traktują je jako zagrywki piarowe. Faktycznie zaś niewiele się zmienia. Edukacja jest niezwykle ważna, ale działa powoli. Póki co czekają nas bolesne doświadczenia. Ekofeminizm jest koncepcją, która może zdobyć zwolenników lub wręcz przeciwnie. Jednak jego założenia będą nierealne, jeśli decydenci polityczni i gospodarczy nie staną przed brakiem wyboru. O tym pięknie mówi beletrystyka. Bardzo lubię powieści Margaret Atwood, Maji Lunde, Hugh Howey’a. Tam bohaterowie, a właściwie bohaterki, zostają zmuszone do radzenia sobie w ekstremalnie trudnych warunkach. Nie ma już łatwych pieniędzy i wielkich wpływów kosztem natury. Te książki pokazują transformacje w myśleniu o władzy i o zasadach. Pokazują rezygnację i wyrzeczenie. Najczęściej dla dobra innego człowieka, natury, dziecka. Dobry przykład dają w nich kobiety. Wizją przyszłości ma być bowiem nie zdobywanie i kumulowanie bez opamiętania zasobów z władzą i przywilejami, a zrównoważone działanie w całym ekosystemie. Ideą jest zaś godne życie, z dostępem do wody, energii, prawami politycznymi i edukacją.

***

1 K. Ponikowska, A. Zygmunt, Polityczne implikacje aliansów feminizmu i ekologii, [w:] J. Wódz (red.), Między socjologią polityki a antropologią polityki, Katowice 2009, s. 151.
2 M. Gałkiewicz, A. Kołeczek, Kobiety i ochrona środowiska, [w:] Kobiety w Polsce w XXI wieku. Raport Centrum Praw Kobiet, s. 278–279; https://cpk.org.pl/ wp content/uploads/2021/03/raport_ca%C5%82o%C5%9B%C4%87_cpk.pdf
3 Tamże, s. 280.
4 J. Tomczuk, Myśl globalnie – działaj lokalnie. Ekożycie z Mateuszem Damięckim, „Newsweek” 2021, nr 39, s. 67.
5 M. Gałkiewicz, A. Kołeczek, dz. cyt., s. 287; KOBIETY W POLSCE W XXI WIEKU.