Niemal dwa miesiące przed końcem ubiegłego roku Uniwersytet Stanforda, wydawnictwo Elsevier oraz firma SciTech Strategies na łamach „PLOS Biology”1 opublikowały listę 2% naukowców, których prace są najczęściej cytowane w literaturze naukowej. W tej grupie znalazło się czternastu badaczy z Uniwersytetu Gdańskiego. W marcowym numerze „Gazety Uniwersyteckiej” zaprezentowaliśmy głosy badaczy z naszej uczelni dotyczące m.in. ich reakcji na wiadomość o znalezieniu się na liście najczęściej cytowanych naukowców na świecie. W kwietniowym numerze rozmową z prof. dr. hab. Ryszardem Horodeckim rozpoczęliśmy publikację wywiadów przeprowadzonych z każdym z tych badaczy. Dzisiaj prezentujemy rozmowę z prof. dr. hab. Robertem Alickim.
▶ Nie jest łatwo być najlepszym, jednak… jak to jest znaleźć się wśród siedmiuset dwudziestu sześciu najlepszych naukowców z Polski? Czy to kolejny ogromny sukces i motywacja do dalszej pracy?
Tak jak większość ludzi, włączając w to tych uznanych oficjalnie za świętych, grzeszę próżnością, dlatego taka informacja sprawiła mi przyjemność. Jednak, na dłuższą metę, włączenie mnie do grona najczęściej cytowanych naukowców z Polski nie ma żadnego wpływu na moją pracę. Tym bardziej, że jestem bardzo sceptyczny, jeśli chodzi o ocenę poszczególnych naukowców z wykorzystaniem parametrów bibliometrycznych. Moim zdaniem liczba cytowań nie jest najlepszym miernikiem dokonań uczonego. Trzeba bowiem pamiętać, że istnieją różne „kultury cytowań”. Przykładowo matematycy, a także fizycy matematyczni, zwykle cytują tylko te prace, których wyniki zostały bezpośrednio użyte w ich własnych publikacjach. Bliscy im, w sensie warsztatu naukowego, fizycy teoretycy cytują obficiej, uwzględniając podobne badania, nawet jeśli ich wyniki nie są przez nich używane. Wygląda to mniej więcej w ten sposób: „ten autor zajmował się podobnym problemem, ale my robimy to zupełnie inaczej”. Należy przy tym zdawać sobie sprawę z faktu, że zarówno średnia liczba publikacji, jak i liczba cytowań przypadająca na autora zmienia się bardzo w zależności od dyscypliny naukowej. Stąd wszelkie rankingi „najlepszych naukowców” należy traktować z dystansem. Dopiero uśrednione dane bibliometryczne zastosowane do dużych i zróżnicowanych organizacji, na przykład całych uczelni lub państw, dają pewną informację o potencjale naukowym.
▶ Naukowcy mierzą się w dzisiejszych czasach z ogromną konkurencją. Na świecie pracuje o wiele więcej badaczy niż w ciągu całej historii ludzkości, poczynając od babilońskich magów, egipskich kapłanów i greckich filozofów. Jeżeli weźmiemy to pod uwagę, to co pańskim zdaniem jest współcześnie najważniejsze w pracy naukowca?
To prawda! Mamy do czynienia z niemałą konkurencją. Dodatkowo środowisko naukowców jest bardzo zróżnicowane. Podobnie zresztą jak całe społeczeństwo. Są wśród nas ludzie mądrzy i głupi, twórczy i naśladowczy. Są idealiści i karierowicze. Bywają goniący za aktualną modą i tacy, którzy ufają własnej intuicji podpowiadającej, co jest ważne i ciekawe. Jednak od czasów babilońskich do dziś najważniejsza jest ciekawość świata i potrzeba podejmowania nowych wyzwań. Najtrudniej było i jest walczyć z własnym lenistwem umysłowym i utartymi poglądami panującymi w środowisku. Nowym zjawiskiem we współczesnych czasach jest wyjątkowa presja na natychmiastowy sukces, szczególnie szkodliwa w przypadku młodych ludzi, którym brakuje czasu na bardziej wszechstronne opanowanie rzemiosła i wybór ambitniejszych, ale wymagających dłuższego czasu, ryzykownych badań.
▶ Profesor Czesław Porębski, filozof i prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, napisał kiedyś, że idealna uczelnia jest „bytem niemal paradoksalnym, bo jako instytucja musi działać według reguł, a ma służyć czemuś bardziej wyjątkowemu: prawdziwie kreatywnej myśli”2. Jeżeli odwołamy się do tego cytatu, musimy przyjąć, że działamy według pewnych reguł etycznych, ale nierzadko służy to właśnie rozwojowi kreatywnej myśli. Wartość osiągnięć naukowych to jedno, ale co z umiejętnością przekazu tej wiedzy naukowej? Jak pisać, by być cytowanym?
Pisać należy jasno i zwięźle. Wielu wybitnych uczonych tego nie potrafi, ale pojawiają się inni, o większych talentach dydaktycznych, którzy dopracowują wyniki poprzedników i to zwykle oni są później cytowani. Obsesyjne liczenie cytowań jest jedną z patologii współczesnej nauki, podobnie jak rozrastający się system grantów mający coraz bardziej zbiurokratyzowaną strukturę. To właśnie w tym systemie najlepiej czują się osoby nie zawsze najbardziej twórcze. System grantów i ocen opartych na parametrach bibliograficznych wymusza rosnącą lawinowo liczbę publikacji, których nikt nie czyta. Generalnie słusznie, ponieważ w dziewięćdziesięciu pięciu procentach nie zawierają one nowych myśli, a jedynie tworzą szum informacyjny. Ginie w nim pozostałe pięć procent wartościowych prac. Warto dodać, że stworzony ostatnio system czasopism typu open access sprowadza naukowców do roli grafomanów, którzy muszą płacić za publikacje swoich wyników. Oczywiście, zgodnie z prawami rynku, powstały i powstają setki nowych czasopism open access o wątpliwej reputacji, żerujących na środowisku naukowym. Organizowane są słabej wartości konferencje o wyłącznie komercyjnych celach, a tak zwane „najbardziej prestiżowe czasopisma” ulegają postępującej tabloidyzacji.
▶ Czternastu naukowców z Uniwersytetu Gdańskiego znalazło się w gronie najczęściej cytowanych naukowców na świecie. To ogromne osiągnięcie, jednak nie jest to najwyższy wynik, biorąc pod uwagę liczbę cytowanych naukowców na poszczególnych uczelniach w Polsce. To odpowiednio: Uniwersytet Warszawski – pięćdziesięciu czterech naukowców, Uniwersytet Jagielloński – czterdziestu czterech, Politechnika Warszawska – czterdziestu jeden, Akademia Górniczo-Hutnicza – trzydziestu czterech i Politechnika Wrocławska – dwudziestu siedmiu. Jak Uniwersytet Gdański może dołączyć do grona uczelni z najwyższą w Polsce liczbą cytowanych badaczy?
To bardzo łatwe! Należy zlikwidować wydziały humanistyczne, a za zaoszczędzone pieniądze zatrudnić – odpowiednio przepłacając – kilkudziesięciu najczęściej cytowanych specjalistów. Najlepiej, ze względu na niskie koszty, tych z dziedzin teoretycznych, takich jak fizyka kwantowa, astrofizyka czy bioinformatyka [śmiech]. Mówiąc poważnie, powyższe wyniki dość dobrze określają potencjał naukowy wymienionych uczelni, co potwierdza tezę, że parametry bibliometryczne nieźle opisują duże jednostki. Dotyczy to jednak wyłącznie nauk ścisłych i technicznych, nauki humanistyczne nie są uczciwie reprezentowane w takich rankingach. Potencjał naukowy uczelni buduje się przez dziesięciolecia, głównie poprzez właściwą politykę kadrową, zaczynając od przyciągania najzdolniejszej młodzieży ze szkół średnich, a następnie zatrudniania najlepszych absolwentów studiów doktoranckich. Wymaga to oczywiście nakładów pozwalających na stworzenie konkurencyjnych warunków dla studiów i pracy. Takiemu rozwojowi sprzyjają: redukcja niedorzecznej biurokracji, swoboda badań naukowych, klimat zaufania między władzami uczelni a kadrą naukową, wspieranie współpracy międzynarodowej oraz elastyczne podejście do wynagrodzeń i obciążeń dydaktycznych pracowników. Szkodzi natomiast traktowanie uniwersytetu jak zakładu przemysłowego czy korporacji.
▶ Profesor Adriana Zaleska-Medynska jest jedyną kobietą w gronie czternastu naukowców z UG, którzy znaleźli się na liście najczęściej cytowanych naukowców na świecie. W całym tym zestawieniu kobiet jest zdecydowanie mniej niż mężczyzn. Dobrych kilka lat temu profesor Barbara Walter z Uniwersytetu Kalifornii w San Diego na podstawie swoich badań wykazała, że artykuły, w których autorami byli mężczyźni, otrzymywały średnio pięć cytowań więcej od tych, w których autorami były tylko kobiety3. Ta nierówność się zmniejsza, ale wciąż jest zauważalna. Dlaczego tak się dzieje?
To rzeczywiście ogromna dysproporcja nieuwzględniająca faktycznej pozycji kobiet w nauce. Wynika ona ze specyfiki tego rankingu. Zauważmy, że na jedenastu żyjących naukowców z tej listy pięciu to fizycy teoretycy zajmujący się informacją kwantową i termodynamiką kwantową – dziedzinami obecnie modnymi, a niewymagającymi ogromnych nakładów finansowych i dlatego popularnymi w krajach takich jak Polska. Ranking oparty na liczbie cytowań preferuje nauki ścisłe, zwłaszcza teoretyczne (mniejsza liczba współautorów), w których to kobiety są znacznie słabiej reprezentowane. Ponadto, statystycznie, liczba cytowań rośnie wraz z liczbą publikacji, która z kolei gwałtownie wzrasta, gdy naukowiec zostaje szefem dużego zespołu badawczego, co częściej przydarza się mężczyznom niż kobietom. Chętniej, chociaż podświadomie, cytujemy osoby, które znamy na gruncie towarzyskim, spotykamy na konferencjach, zapraszamy i które nas zapraszają do wygłoszenia referatu… Tu mężczyźni, mniej obciążeni obowiązkami domowymi, są także bardziej aktywni. Obserwując świat nauki od prawie 50 lat, widzę znaczny postęp w likwidacji mentalnych i materialnych barier utrudniających kobietom robienie kariery naukowej, dlatego też jestem optymistą w tej sprawie. Zwłaszcza w Polsce kobiety mogą odwoływać się do przykładu Marii Skłodowskiej- Curie, moim zdaniem najwybitniejszego Polaka w historii, najwybitniejszej Polki w historii.
▶ Serdecznie dziękuję za rozmowę.
Ja również dziękuję.
***
1 Czasopismo „PLOS Biology” było pierwszą inicjatywą wydawniczą organizacji non profit Public Library of Science (PLOS), która zajmuje się publikacją treści naukowych na zasadzie otwartego dostępu. Powstało z inicjatywy naukowców z Uniwersytetu Stanforda i swoją siedzibę ma w Stanach Zjednoczonych. Profil czasopisma obejmuje szeroko pojętą biologię z uwzględnieniem tematyki na pograniczu biologii, chemii, medycyny i matematyki. I to naukowcy z tych dziedzin naukowych byli oceniani w tym rankingu.
2 C. Porębski, Przypadek i klucze do zagadki świata, [w:] Z naukowcami o nauce, red. P. Żabicki, Kraków 2016, s. 106; https://nauka.uj.edu.pl/documents/74541952/120345782/Z%20NAUKOWCAMI%20O%20NAUCE.pdf
3 E. Kulczycki, Autocytowanie i inne męskie sprawy; https://ekulczycki.pl/warsztat_badacza/autocytowania-i-inne-meskie-sprawy/