Dlaczego wszystko jeszcze nie zniknęło? ‒ tak brzmi tytuł ostatniego eseju Jeana Baudrillarda. Wydany krótko przed śmiercią francuskiego myśliciela tekst doprowadza do logicznych konkluzji tezy, które jeden z najważniejszych współczesnych filozofów rozwijał przez całą swoją karierę. Z tego niezwykle (nawet jak na Baudrillardowskie standardy) zwięzłego, aforystycznego dzieła można wyłuskać jeden, najistotniejszy motyw przewodni ‒ zniknięcie ludzkości. I nie chodzi tu o dosłowną, wywołaną wojnami czy ekologicznymi katastrofami, śmierć. Słynny postmodernista ma na myśli raczej symboliczne rozpłynięcie się, dematerializację tego, co ludzkie.
Zaktualizowane Baudrillardowskie pytanie powinno z kolei brzmieć: Dlaczego wszystko już zniknęło? Dziś to, o czym autor eseju pisał w pierwszej dekadzie lat zerowych, nie jest już jedynie wpisaną w poststrukturalistyczną konwencję spekulacją. W 2007 roku, gdy rzeczone dzieło ujrzało światło dzienne po raz pierwszy, realność ludzkiego doświadczenia jeszcze trzymała się dość solidnych fundamentów. Była ona na tyle chwiejna, by móc poddać ją szeregowi Baudrillardowskich przypuszczeń, lecz mimo wszystko na tyle masywna, by trywializować idee Francuza i interpretować je jako odważne intelektualne prowokacje.
Tymczasem w roku 2025 koncepcja całkowitego zaniku tego, co dotychczas rozumieliśmy jako człowieczeństwo, z brawurowej hiperboli przeobraża się w społecznie oraz kulturowo usprawiedliwioną refleksję. Ostatnie lata udowadniają nam wszystkim, że żyjemy w rzeczywistości post baudrillardowskiej, tzn. rzeczywistości „po zniknięciu”.
Jeśli więc wyjdziemy z nęcącej, ale jednak hermetycznej Baudrillardowskiej abstrakcji i skonkretyzujemy problem, dotrzemy do następującej konstatacji: esencja ludzkiej tożsamości, która zniknęła, nosi nazwę „wyobraźnia”, a czarnoksiężnik odpowiedzialny za tę okrutną, magiczną sztuczkę, to sztuczna inteligencja.
AI, którą wykorzystujemy do masowego wytwórstwa kultury, dehumanizuje pojęcie sztuki. Technologia używana nie jako narzędzie pomocnicze (rodzaj wskazówki, okruch inspiracji pozwalający wyswobodzić się z kreatywnego impasu i ruszyć dalej), a jako szybkostrzelny generator dzieł, odczłowiecza nasze fantazje. Dokonuje niewybaczalnego aktu standaryzacji ludzkich marzeń. Googlowska wyszukiwarka pozbawiła człowieka możliwości samodzielnego namysłu (ludzką kompetencję i opinię wyznacza wynik wyszukiwania), a kontynuująca dehumanizujący proces sztuczna inteligencja uniemożliwiła mu suwerenne śnienie na jawie.
Magię tworzenia czegoś z ni czego zastępuje technohorror reprodukcji, groza wytwarzania i konsumowania kolejnych kopii kopii, redefiniujących oryginalność jako remiks.
Prawdopodobnie nazwanie tej baudrillardowskiej sytuacji pokłosiem dominacji kultury remiksu nie jest do końca uprawnione, ponieważ kulturotwórcza rola sztucznej inteligencji stanowi wręcz swego rodzaju zaprzeczenie filozofii kolażowości, samplingu. Owszem, AI z jednej strony remiksuje popkulturowe dobra, jednak z drugiej strony zniechęca do podjęcia następnego kroku, tzn. popełnienia autonomicznego metakomentarza. Odczłowiecza ów remiks, gdyż nie potrafi samodzielnie pokusić się o autorefleksję i (co być może jeszcze istotniejsze) pozwala człowiekowi zadowolić się (nie)gotowym (pół)produktem.
AI unicestwia wyobraźnię tak że na polu edukacyjnym, politycznym i społecznym.
Zamienia środowisko szkolne w miejsce oparte na wyrafinowanej grze pozorów. Środowisko nauczyciela przygotowującego dla uczniów zadanie wygenerowane uprzednio przez maszynerię AI oraz środowisko uczniów rozwiązujących to zadanie za pomocą tego samego wirtualnego narzędzia.
Zamienia środowisko polityczne w miejsce urealniające nierealne wizje. Środowisko polityka, który „urzeczawia” absurdalną umowność swojego postulatu, sprawiając, że staje się ona legitymizowaną ruchem, dźwiękiem i obrazem groteską ‒ fikcją prawdziwszą od prawdy.
Wreszcie, zamienia realne relacje społeczne w imitację, a imitację w realną relację. Wydaje się, że ilość oraz poziom intensywności konwersacji, które człowiek przeprowadza z rozmaitymi wirtualnymi podmiotami-przedmiotami, będzie stale wzrastać. Wydaje się też, że jednocześnie ilość oraz poziom intensywności konwersacji z drugim człowiekiem będzie stale maleć. Drugi rodzaj komunikacji wymaga bowiem wysiłku, którego pozbawiony wyobraźni, odczłowieczony człowiek nie ma zamiaru/nie będzie miał zamiaru podjąć. Zwłaszcza jeśli ma dostęp do alternatywy w postaci wyręczającego go w akcji i reakcji skryptu.
Dlaczego wszystko już zniknęło? Ponieważ wszyscy tego chcieliśmy.
Dlaczego tego chcieliśmy?
Ponieważ w pewnym momencie przestaliśmy traktować technologię jak pytajnik i zaczęliśmy widzieć w niej uniwersalną odpowiedź.
Czy jest jakieś wyjście z tej sytuacji?
Zapytajmy Chata GPT.

Łukasz Krajnik
Wykładowca, dziennikarz, konsument popkultury. Nauczyciel akademicki Uniwersytetu Gdańskiego oraz prowadzący Koło Naukowe Centrum Języków Obcych UG. Regularnie publikuje na łamach czołowych polskich portali oraz czasopism kulturalnych. Bada popkulturowe mity, nie zważając na gatunkowe i estetyczne podziały. Prowadzi fanpage Kulturalny Sampling.
Łukasz Krajnik